poniedziałek, 16 czerwca 2014

Anna Mulczyńska, Powrót na Staromiejską

Ponieważ nie mogłam się zdecydować, na którym blogu umieścić tę recenzję, więc jest w kawałkach na obu.

Najpierw fragment tam.

Ale Mulczyńska, na co dzień prowadząca bloga Sztuka oswojona, po prostu wie, o czym pisze. Pisze o miejscach, które lubi (Cafe Cuio w Sztokholmie istnieje naprawdę i naprawdę serwuje tartę z truskawkami), o rzeczach, które lubi, i najważniejsze - pisze o rękodziele, które zna, lubi, umie, kocha. Pisze o tkaninach, które naprawdę istnieją (chyba nawet wiem, o jakie wzory w matrioszki i koty na czarnym tle chodzi), o technikach, na których się zna, o przyjemnościach, jakie się z tym wiążą (dźwięk ciętej bawełny, mrauu). I pisze o tym z pasją, ciepło, zachęcająco (przyłapałam się na myśli, że może by tak jeden kwadracik Dear Jane zrobić, choć jeszcze nigdy nie szyłam ręcznie patchworków), z humorem (vide dzień z marudnym klientkami) i energią.

Ciąg dalszy również tam.

środa, 11 czerwca 2014

Recykling

Było tak. Niestety, nie było zbyt praktycznie, brzegi się pozwijały, wzór zrobił się niewidoczny, a że zużyłam na niego niewiele ponad pół motka, cały czas gryzła mnie ta zalegająca w pudle resztka motka. Sprułam i wykorzystałam niemal do ostatniego centymetra.


Jest się czym owinąć.


Podtrzymuję swoją opinię o tej włóczce - jest rewelacyjna i w trakcie roboty i w noszeniu.


Plan, żeby wyrobić włóczkę do samego końca wymagał dużego skupienia i zaplanowania na kilka rzędów przed końcem, gdzie i jak należy skończyć. Wcale nie zaskakująco okazuje się, że na ostatnie rzędy potrzeba chyba więcej włóćzki niż na całą resztę od początku.



I wcale nie jest śmieszne, że patrzę już na mój kolejny stary udzierg (ładny, udany, ale też tylko z pół motka) i myślę, co z niego zrobić po spruciu.

Technicznie:
wzór: własny, jeszcze bez nazwy
włóczka: Botany Lace Araucanii, 100g
druty: 4.5